W ogóle nie zastanawiałem się o co wczoraj chodziło mojej siostrze, ale teraz myślę, że powinienem. Nie wiem co miała na myśli, ale to chyba nie oznaczało nic dobrego. Zaraz pewnie wyjdzie z pokoju i czeka mnie ta rozmowa. Chwilę później stało się tak jak podejrzewałem. Rose wyszła z pokoju i stanęła przede mną składając ręce.
-Porozmawiamy?- zapytała obserwując moje ruchy.
-O czym?- naprawdę chciałem wiedzieć o co jej właściwie chodzi.
-O tobie.- odpowiedziała delikatnym tonem. Na te słowa zastygłem w pół ruchu. Z niepewnym uśmiechem odłożyłem butelkę z mlekiem i opierając się o stół odpowiedziałem:
-W porządku. Mów.
-Usiądź.- westchnęła i sama usiadła na krześle. Zrobiłem co mówiła i udając mega sztywniaka, wyprostowałem się na maksa i splotłem ze sobą palce obu dłoni.-To nie jest śmieszne.- dodała widząc moje zachowanie.
-Co cię naszło?- zapytałem nieco mniej pewnie będąc już sobą.
-Okłamałeś mnie. Teraz ciężko mi będzie zaufać ci tak jak wcześniej.- powiedziała z pełną powagą.
-Rose, o czym ty mówisz?- nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.
-Widziałam cię wczoraj z twoimi znajomymi. Paliliście, a niektórzy byli albo naćpani albo upici. Kiedy wpadłeś w takie towarzystwo?- zapytała rozżalona, a ja nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.
-Śledziłaś mnie?!- oburzyłem się.
-Nie. Byliśmy na imprezie, zobaczyłam was przez przypadek.
-Rose to nie do końca tak jak myślisz. Oni nie są nałogowymi narkomanami bez życia. Owszem, czasem jarają, ale bez przesady. Takie czasy.- odparłem jak gdyby nigdy nic. Nie chciałem kłócić się z Rosalie, ani żeby wybuchła jakaś afera, więc postanowiłem po prostu wszystko wytłumaczyć.
-Martwię się o ciebie. Nie chcę żebyś wpadł w jakieś kłopoty, albo stała ci się krzywda.- Rose wyrzuciła to z siebie jednym tchem. Widziałem, że bardzo to przeżywa. Za bardzo.
-Wiesz co, ja lecę do sklepu, bo zaraz mam zmianę, a potem na próbę. Mogę ci tylko powiedzieć, żebyś się o mnie nie martwiła, bo wszystko jest w porządku.- odparłem wstając i zakładając na siebie bluzę. Chyba nie do końca ją przekonałem co do swoich słów, ale taka była prawda. Równie dobrze mógłbym powiedzieć że też się o nią martwię, bo obraca się w towarzystwie np. Lily czy Chrisa i tej całej reszty. Wszyscy mamy jakieś swoje grzeszki.
,,Oczami Elizabeth''
Zacisnęłam mocniej powieki i przeciągnęłam się na łóżku, powoli otwierając oczy. Na pościel padały smugi ciepłego, porannego światła. Obudziłam się z delikatnym uśmiechem na twarzy i leniwie wstałam z łóżka. Całe szczęście, że nie wypiłam wczoraj dużo- nie wyobrażam sobie jak w taki piękny poranek, nawiedzałby mnie 'kac morderca'. Zgarnęłam z krzesła przy biurku moje najukochańsze, szare dresy i bluzę.
-Lizy, ja idę do pracy, taty też już nie ma, w kuchni masz naleśniki. Jak chcesz to sobie odgrzej na śniadanie.- powiedziała mama wpadając do mojego pokoju.
-Ok. Dzięki.- rzuciłam. Mama zamknęła drzwi, a na schodach usłyszałam stukot jej kroków. Sama przebrałam się w rzeczy które trzymałam i z pustym brzuchem zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę i wzięłam naleśniki i truskawkowy dżem. Położyłam wszystko na wysepce kuchennej i zimne naleśniki posmarowałam dżemem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiona oblizałam kciuka i ruszyłam do nich by otworzyć.
-Cześć.- powiedziałam z uśmiechem, robiąc mały krok w tył.
-No cześć.- odpowiedział z szalonym uśmiechem.
-Co ty tutaj robisz? Nie jesteś w Las Vegas razem z Jamesem?- zapytałam na moment marszcząc brwi.
-Byłem.- odparł Nick.- Przyjechałem do rodziców i pomyślałem że odwiedzę dawną sąsiadkę.- spojrzał na mnie znacząco, w uśmiechu unosząc kącik ust. Nick miał 22 lata i trzy lata temu wyjechał ze swoim młodszym bratem; 20-letnim Jamesem do Las Vegas. James i ja byliśmy przyjaciółmi, ale po jego wyjeździe nasze relacje nieco się pogorszyły. Odwiedziny Nicka mocno mnie zdziwiły, bo nigdy specjalnie za nim nie przepadałam.
-Mogę wejść?- zapytał przyjaźnie.
-Tak, tak. Przepraszam.- parsknęłam trochę zmieszana, że sama mu tego nie zaproponowałam.
-Dzięki.
Nick przekroczył próg nie spuszczając ze mnie wzroku. Był szczupłym, wysokim blondynem ze lśniącymi oczami.
-Usiądziesz?- zapytałam wskazując dłonią kanapę.
-Czemu nie.
-Na długo wróciłeś?- spytałam zza kuchennej wyspy, zawijając naleśniki.
-Prawie do końca wakacji.
-To fajnie.- odparłam z uznaniem.- Chcesz coś co jedzenia albo picia?- zerknęłam na niego ukradkiem.
-Może twoją specjalność. Pamiętasz? Cytrynowe kiwi?- wstał z kanapy i podszedł do mnie z szerokim uśmiechem.
-Nie robiłam go odkąd wyjechaliście.- rzuciłam radośnie na przypływ miłych wspomnień.
-Może pora to powtórzyć.- zapytał z nadzieją.
-No nie wiem.- westchnęłam.- Jak znajdziesz produkty to możemy spróbować.
-Okej.- w jego oku dostrzegłam błysk, który widziałam wcześniej tylko u Jamesa. Jedząc naleśnika przyglądałam się poszukiwaniom składników.
-Mam wszystko.- odparł rozkładając ręce na wysokość bioder, a potem chowając je do kieszeni.
-Super.- kiwnęłam głową lekko wytrzeszczając oczy. Odłożyłam naleśnika na talerzyk i zaczęliśmy przyrządzać cytrynowe kiwi. To kiwi z cytryną, lodem i sokiem z limonki. Zawsze się przy tym śmialiśmy i zabawnie wykrzywialiśmy. Kiedy już skończyliśmy i zjedliśmy od razu jakoś się rozluźniliśmy.
-James przyjechał z tobą?- zapytałam patrząc mu w oczy.
-Ja bym ci nie wystarczył?- zapytał i zbliżył się do mnie przygryzając dolną wargę.
-To mój przyjaciel. Chciałabym go zobaczyć.- wzruszyłam ramionami pesząc się jego zachowaniem.
-Nie przyjechał ze mną. Dojedzie za półtora tygodnia, bo musiał poskładać jakieś papiery na uczelnie.- powiedział już normalnie, odwracając się do mnie bokiem i spuszczając wzrok.
-Dużo się u was zmieniło przez te 3 lata?- zapytałam splatając ręce na klatce piersiowej.
-Bywało różnie, ale długo by opowiadać. A co u ciebie?- skinął głową w moim kierunku.
-Właściwie to niewiele się zmieniło. Jedynie wzbogaciło się grono moich przyjaciół o parę osób i dałam sobie spokój z pływaniem.
-Jak to? Już nie pływasz?- odparł zdziwiony z zabawną miną.- Przecież wymiatałaś, ja i James ledwo cię doganialiśmy!
-No wiem, ale tak jakoś wyszło.- powiedziałam i w tym samym momencie do Nicka zadzwonił telefon.
-Przepraszam cię...-spojrzał na mnie przepraszająco.
-Spoko, odbierz.- odparłam dając mu do zrozumienia, że wcale mi to nie przeszkadza.
-Może pójdziemy zaraz do kina?- zapytał tuż przed odebraniem.
-Ok, przebiorę się.- dodałam półgłosem wskazując sufit, bo Nick miał już telefon przy uchu. Skinął mi tylko głową na znak że to usłyszał.
,,Oczami Niny''
Przed chwilą zadzwoniła do mnie Lily, że jej ojciec jest w domu i możemy powoli wcielać w życie ten cały plan. Nadal uważam że to szaleństwo, ale w końcu raz się żyje, a przy tym mogę w dodatku pomóc przyjaciółce. Postanowiłam znaleźć jakieś seksowne wdzianko, które jednocześnie będzie do mnie pasowało. Kiedy już się w nie przebrałam, przejrzałam się w lustrze i wzięłam głęboki oddech. Złapałam za torebkę leżącą na łóżku i wyszłam zamykając wcześniej mieszkanie. Około 20 minut później wysiadłam na ostatnim przystanku metra, znajdującym się jakieś 5-10 minut piechotą od domu Liliany. Szybko pokonałam drogę i z uśmiechem na twarzy zadzwoniłam domofonem do bramy, która zaraz po tym się otworzyła. Lily wyszła przed dom.
-Gotowa?- zapytała Lily z uśmiechem który miał dodać mi otuchy.
-Tylko mi go dzisiaj przedstawisz.- wzruszyłam ramionami.
-To chodź.- odparła Liliana. Znalazłyśmy się w ślicznym pomieszczeniu; było duże i zatopione w beżowym świetle, przez nieodsłonięte jeszcze kotary w oknach. Intrygowało mnie tak świetne połączenie nowoczesności i czegoś z okresu baroku, a za razem klasycyzmu. Po prawej stronie od wejścia znajdowały się schody na półpiętro. Z lewej zaś... stał jakiś mężczyzna odwrócony do nas tyłem. W jednej ręce trzymał szklankę z jakimś napojem, a w drugiej jakieś kartki które chyba czytał. Nie zauważył kiedy weszłyśmy. Obrócił się o 90 stopni i ze zmarszczonymi brwiami usiadł na kanapie.
-Tato, to jest moja przyjaciółka Nina. Nino, to mój ojciec Thomas.- odparła Lily ciągnąc mnie za sobą za rękę. Ojciec Liliany spojrzał na nas.
Miał bardzo wyraźne rysy twarzy które dodawały mu powagi. Jego kruczoczarne włosy lekko opadały mu na oczy. Najbardziej niesamowite oczy jakie widziałam. Były skupione i tak szare, że aż niemal przeźroczyste. Wyglądały wręcz nienaturalnie bosko. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że wpatruję się w niego jak w obrazek, ale widać jemu to nie przeszkadzało bo spojrzał na mnie ciepło i posłał słaby uśmiech.
-Dzień dobry.- wyrzuciłam słabym głosem.
-Miło cię poznać.- odparł mężczyzna i skiną głową.- O co chodzi?- zwrócił się już do Lily.
-Jak to o co? Przedstawiam ci moją kumpelę. To wszystko, wydawało mi się że jeszcze się nie znacie.- rzuciła niewinnie Liliana robiąc dobrą minę do złej gry.
-Mam uwierzyć że nagle coś w tobie pękło i chcesz naprawić nasze relacje zaczynając od poznania mnie z twoimi znajomymi?- Thomas uniósł brwi do góry. Jak na 36 lat wyglądał młodo. O kurcze.... miał 17 lat kiedy urodziła się Liliana.
-Nie... a zresztą po co ja się trudzę, przecież tobie i tak nic nigdy nie pasuje.- stwierdziła ze złością Lily i ruszyła do swojego pokoju. To pewnie część planu. Przepraszająco się uśmiechnęłam do jej ojca i ruszyłam za Lilianą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Strój Elizabeth: KLIK
Strój Niny: KLIK
Mam nadzieję że choć trochę Wam się spodobał ten rozdział bo według mnie jest beznadziejny :(
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania, bo tak naprawdę one najbardziej motywują!! :)
Bardzo dobrze napisane, wszystko jest takie składne, bardzo lubię Nathana :)
OdpowiedzUsuńObserwuję :3
meerga.blogspot.com
Jestem!
OdpowiedzUsuńDobre ;p Jestem od teraz stałą czytelniczką :D
Dodawaj następny ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLovciamy tego bloga <3333
OdpowiedzUsuńNie no... Ona podrywa tego ojca :O
Szczena opada i chyba dopiero się zamknie kiedy dodasz nowy rozdział :D
Cudowne...lekkie i po po prostu wow! Obserwuje i oczywiście będę komentować :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, że skomentowałaś mojego bloga bo dzięki temu mogę czytać Twojego :))).
Zapraszam na nowy rozdział :*
http://isnt-she-precious.blogspot.com
@Anna_G111
Super :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi jak piszesz.