,,Oczami Rosalie''
-Co za ludzie, nie wiem jak ty i Nathan tu wytrzymujecie!- powiedziała do mnie oburzona Nina, zaraz po tym jak odwiedzili nas sąsiedzi, skarżąc się na zbyt głośną muzykę. Tak naprawdę to nie my słuchaliśmy muzyki, ale wina i tak spadła na nas. Jak zwykle zresztą.
-Na waszym miejscu zaczęłabym odpłacać im się tym samym.- dodała i rzuciła się na kanapę Lily.
-Dajcie spokój. Też mnie to irytuje, ale nie chcę robić afery.- odparłam.
-Ale jakiej afery, to byłby tylko taki rewanżyk. Sami cię do niego prowokują, więc nie rozumiem w czym rzecz. Nie bądź takim mięczakiem.- podsumowała Nina.
-Nie jestem mięczakiem, tylko zachowuje się dojrzale... w przeciwieństwie do nich.- wzruszyłam ramionami.
-A co na to wszystko Nate?- zapytała Elizabeth.
-Jego spytaj.- uśmiechnęłam się znacząco i wzięłam do buzi kolejną łyżkę lodów.
-Siemaneczko!- przywitał się w nadzwyczajnie dobrym humorze Chris, a za nim Arthur którzy właśnie weszli.
-Co Wam tak wesoło?- zapytała Elizabeth podczas gdy Christopher już całował się namiętnie z Lily.
-Chodźmy do klubu.- powiedział Arthur, a Chris dodał:
-Mamy co świętować! Nasza drużyna dostała się na krajowe mistrzostwa! A dzięki komu?- entuzjastycznie mówił Chris i ze szczęśliwym uśmiechem patrzył co chwila na Arthura.
-Arthurowi??- zapytała niezbyt pasjonująca się koszykówką Lizy.
-W rzeczy samej! Nasz kapitan- tu wskazał na Arthura- w ostatniej sekundzie zapewnił nam zwycięstwo swoim rzutem za trzy punkty.- podniecony Chris poklepał chłopaka po plecach. Dopiero w tym momencie zorientowałam się że wszyscy mamy uśmiech na twarzach. Kiedy oczy moje i Arthura się spotkały, poczułam jak robię się lekko czerwona, więc szybko odwróciłam wzrok.
-Faktycznie to dobra okazja by gdzieś się wyrwać.- stwierdziła Nina z uznaniem.
-Mało ci po wczorajszej imprezie? Jeszcze dobrze nie wytrzeźwiałaś a już chcesz następną.- stwierdziła z uśmiechem Elizabeth.
-A co mam niby w przyszłości wspominać? To chyba oczywiste, że w młodości trzeba się wyszaleć, żeby na stare lata z uśmiechem na twarzy przypomnieć sobie jak to fajnie by było znów mieć 18 lat.
-Tsaa.. o ile będziesz coś pamiętać.- stwierdziła bez żadnych emocji Lily, tym samym wywołując u nas śmiech.
-O. A co to za narada?- zapytał Nathan, który właśnie wszedł do mieszkania.- Nie ciasno tu wam?- prychnął śmiejąc się przy tym.
-Właśnie, my się będziemy zbierać. To o 21 w ''Paradise City''?- spytał Chris idąc z Lily za rękę ku drzwiom.
-Może być.- odparliśmy zgodnie i pożegnaliśmy ich. Zaraz za nimi wyszła Nina, tłumacząc się, że obiecała mamie zrobić zakupy i wyprowadzić psa sąsiada. W pomieszczeniu został tylko Nathan, Arthur, Elizabeth i ja.
-Która jest godzina?- zapytałam.
-W pół do czwartej.- opowiedziała Lizy upijając łyk z butelki jabłkowo-miętowego soku, grzebiąc przy tym w telefonie.
-Zjadłbym coś.- odparł Arthur i już był koło lodówki.
-Jak chcecie mogę nam wszystkim zrobić kanapki.- zaproponowałam i czekałam na ich reakcję.
-Z czym?- zapytała podejrzliwie Elizabeth, po czym w swoim pięknym uśmiechu ukazała swoje nieskazitelnie białe zęby.
-Z masłem orzechowym. Pasuje?
-Może być.- powiedzieli jednogłośnie Arthur i Elizabeth.
-Nathan, ty też chcesz?- zapytałam mojego brata, który od dwudziestu minut siłował się z nowym wzmacniaczem do gitary.
-Wszystko jedno, możesz zrobić.- rzucił obojętnie, nie odrywając się od swojego zajęcia.
-Cofnij!!- krzyknęła Lizy do Arthura kiedy ten skakał sobie po kanałach. Arthur posłusznie przesunął o jeden lub dwa kanały wstecz i wokół rozbrzmiała piosenka ''Hero'' Family of the year. Elizabeth od razu zaczęła śpiewać a ja niedługo potem do niej dołączyłam. Z tą piosenką wiązało się tyle wspaniałych dla nas wszystkich wspomnień. To przy niej Lily i Chris poznali się i tańczyli, a teraz są parą. W między czasie Nate zaczął dorabiać nam chórki razem z Arthurem. Im dłużej śpiewaliśmy, tym bardziej się z siebie śmialiśmy. Potem byliśmy w jakby lepszym humorze i wszystko nas bawiło. Po zażegnaniu głupawki wybiła 17.00. Od tej pory we czwórkę oglądaliśmy do godziny 19.30 programy w telewizji i kawałek filmu ''Trzy metry nad niebem''.
-Ja się już zbieram.- westchnął Arthur i wstał.
-Co tak szybko?- zapytał mój brat.
-Muszę przed imprezą załatwić jeszcze parę spraw na mieście.
-Mamy się o ciebie bać?- spytała Lizy.
-Bez obaw, poradzę sobie.- stwierdził z uśmiechem patrząc to na mnie to na Elizabeth jednocześnie zakładając kurtkę.
-Nie byliśmy pewni, tak tajemniczo mówisz.- dodałam i odwróciłam wzrok.
-No nic, na razie.- podsumował Nathan. My również pożegnałyśmy się z chłopakiem, a ten opuścił mieszkanie.
-Jeszcze trochę i trzeba się zacząć szykować na imprezę.- stwierdziła Lizy.
-Chyba nie pójdę.- odparłam wzruszając ramionami.
-Nawet mnie nie denerwuj! Idziesz choćbym cię miała zaciągnąć tam siłą. Idź się szykuj, a potem obie pójdziemy do mnie, bo jakbym cię zostawiła to jeszcze faktycznie byś nie poszła. Co ja tobą mam..- westchnęła Lizy, a ja przysłuchiwałam się jej z uśmiechem, ale też odrobiną niechęci.
-Kto jak kto, ale ja to na imprezy się nie nadaję.- odparłam skupiając się na szklance z mrożoną herbatą. -Wy się idźcie bawić, a ja zostanę, i tak będę tam tylko siedzieć.- dodałam.
-Musisz iść! Choćby dlatego, że to po to aby uczcić sukces chłopaków i gwarantuję ci, że już ja się tobą zajmę.- powiedziała z szaleńczym uśmiechem Elizabeth.Westchnęłam bo wiedziałam, że jak Lizy sobie coś postanowi, to małe szanse że odpuści.
-Idź się przebrać.- powiedziała i kiwnęła głową w stronę szafy.